W końcu udało mi się dorwać do komputera i internetu po kilku dniach blogowego niebytu :) Dzisiejszy post jest poświęcony jakże szalonemu Las Vegas.
Na początku informuję, że nie da się zarejestrować Las Vegas tak, aby jak najlepiej przekazać klimat tego miasta i choćby spędzić tam miesiąc to nie da się tego przelać na zdjęcia w takiej mierze, w jakiej bym chciała. Oprócz panoramy miasta i świateł ulic liczą się szczegóły takie jak niezwykle kreatywne (co)dzienne oraz wieczorowe stroje, styl wszechobecnych rozmów, krzyków, wieczny ścisk, korki, ogromne odległości do pokonania itd itp.
Ale ja postaram się we wszystkich opisach i zdjęciach oddać część duszy Las Vegas ale żeby mieć prawdziwe pojęcie o tym, jakie jest to miasto trzeba tam po prostu pojechać. Życzę tego każdemu, bo to niebywałe doświadczenie.
Las Vegas z samolotu ...
Oczywiście jak to ja muszę wam polecić super miejsce, którym jest wysoka wieża obserwacyjna (ponad 100 pięter), a na jej szczycie przeszklona restauracja, sklep z pamiątkami i taras widokowy, znajdująca się na jednym z końców Strip-a – głównej ulicy Vegas.
Wjazd na sam czubek nie jest specjalnie stresujący, bo na czubku są albo szyby od podłogi do sufitu, albo wysokie barierki a za nimi kolejny balkon. Gdy komuś mało wrażeń, to może udać się na tamtejsze atrakcje tj. skok na linie, zjazd z ramienia o długości 20m wystającego z wieży, karuzela również wystająca poza jej przegi, lub relaksujący spadek z pionowego słupa na samym czubku wieży.
Wspominałam już, że LV jest duże, ale to co najbardziej znane turystom znajduje się na jednej głównej ulicy – Las Vegas Boulevard czyli Strip. Po jednej stronie, w okolicy ulicy Tropicana kończy się hotelem Mandalay Bay, a po drugiej w pobliżu Sahara Avenue – Hotelem Stratosfera. Za Stratosferą, na skrzyżowaniu z ulicą Fremont, znajduje się tzw. stare miasto czyli stare centrum Vegas, częściowo zachowane i wciąż tętniące rozrywkowym życiem lecz na bardzo krótkim odcinku.
Vegas charakteryzuje się tym, że podrabia słynne światowe zabytki i symbole dużych miast. Tradycją jest (o ile można mówić o tradycji), że hotele budują się na wzór znanych stolic takich jak Wenecja, Nowy Jork, Paryż, Egipt. Każdy z tych hoteli na zewnątrz przypomina najbardziej typowe cechy miast, a hole wewnątrz imitują ich uliczki oraz niebo, na którym zwykle namalowane są chmury. Tak więc po kilku % można z łatwością pomylić zabudowę od rzeczywistego podwórka.
W Vegas można liczyć na wszelkie możliwe pomysły jeśli chodzi o frywolne gadżety. Na przykład, coś dla pań – case’y na biustonosze :)
Lub też fartuszki ...
Nie muszę jednak wspominać, że gadżety związane z alkoholem dominują. Wszechobecne są sklepiki z wielkimi kubkami, pucharami, i nogą ze szpilką. Nalewa się do nich hektolitry alkoholu i manifestuje się jego spożywanie przechadzając się po Stripie. Taka to moda w Vegas.
Sklep m&m’s. Same słodycze i nawiązania do m&m’sów. Coś nie do wiary.
Za dnia Vegas to kompletnie inne miasto niż wieczorami. Mówi się, że Nowy Jork nigdy nie śpi. Las Vegas również, a jeśli śpi, to tylko w dzień. Dopiero wieczorami i nocą robi się ciasno na chodnikach tak, że nie da się przejść nie ocierając się o innych ludzi.Tymczasem dzień dobry, dobranoc, i do następnego wpisu o wielkim kole, Fremont i Hotelu Bellagio! :)
SEE YOU SOON !!!
ps. Zapraszam na nowego aska. Jeżeli ktoś chce mnie o coś zapytać piszcie śmiało ask.fm/moonbizzle